Popisy i podpisy

Tymczasem kto ma czas jutro (niedziela) i będzie w Warszawie, to zapraszam na targi książki na stadion PGE Narodowy. Od godz. 12 będę na stanowisku Muzy. Będę podpisywał książki, ale chętnie też po prostu z Wami pogadam. Oczywiście będę miał kilka gadżetów z epoki.

A tutaj więcej info o samych targach: https://targivivelo.pl/aktualnosci-warszawa/

Oby do zobaczenia!

Brelok i nie tylko

Kontynuując poprzedni wpis zapraszam na wycieczkę wokół kolejnych przedmiotów z kolekcji związanych z Jarmarkiem Dominikańskim w Gdańsku. Jak już pisałem, mam do niego słabość, bo sam przed laty na nim handlowałem. Teraz mogę cieszyć się wieloma gadżetami z logo jarmarku. Na początek piękny brelok.

Jak widać pochodzi z 1984 roku. A co oznacza ten skrót na rewersie? To Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Handlu Wewnętrznego, które na pewno partycypowało w organizacji tej imprezy. Imprezy, na której wystawiały się wielkie zrzeszenia, przedsiębiorstwa i mali rzemieślnicy. Niektórzy mieli swoje gadżety. Na przykład Polski Len, czyli Zrzeszenie Przedsiębiorstw Przemysłu Lniarskiego i taka siatka z materiału.

Co jednak warto było wziąć kierując się na jarmark? Na pewno płaszcz przeciwdeszczowy i mapę/przewodnik. Też takie mam.

Niezbędny może być również katalog jarmarku. W poprzednim wpisie pokazywałem jeden, teraz czas na kolejny, z 1974 roku.

Wiele w nim zdjęć, historii, opowieści, ale – co dla mnie najciekawsze – reklamy wystawców. Ileż tu perełek. Są tu adresy, spisy towarów itp. Na przykład Pewex i Orbis.

Idźmy dalej. Wykaz kawiarni Społem i ośrodków „Praktyczna Pani„.

Tutaj fantastyczne rysunki Jujki, no i hasła.

Wreszcie coś słodkiego. Słynny Bałtyk ze wspaniałym hasłem: „Spróbuj słodyczy ZPC Bałtyk, staniesz się wiernym klientem”. Ja byłem.

Otagowane , , , ,

Puste puszki i nie tylko

Ta tradycja ma długą historię również w mojej rodzinie. Ja stałem w latach 90., sprzedawałem komiksy i puszki. Oczywiście puste, o czym boleśnie przekonał się pewien turysta, który myślał, że sprzedaję napoje. To były kolekcjonerskie puszki! Ale puste. Niestety nie mam zdjęć z tamtego okresu. Kontynuowałem tradycję, bo sprzedawał też mój brat, moja ciocia-babcia, rodzice. Tu dowody. Ciocia Lucylla, piękna mama Krystyna i modny tata Bogdan. W takiej kolejności.

Chodzi oczywiście o Jarmark Św. Dominika. Historia tej imprezy handlowo-kulturalnej sięga średniowiecza. W PRL jednak, aż do 1972 roku, zaniechano jej organizacji. Jednak właśnie wtedy, m.in. z inicjatywy redakcji „Wieczoru Wybrzeża” powrócono do niej i do dziś ta wielka impreza ściąga tysiące turystów. Ostatnio do kolekcji, od przyjaciela Rafała, wpadło wiele skarbów związanych z jarmarkiem. Czas na pierwszą część prezentacji.

Z jarmarkiem związane jest wiele gadżetów, reklamowych i nie tylko, w tym chociażby powyższy medal, czy długopisy i papeteria.

Mam też cudowne naklejki oraz proporczyki.

Chyba jednak najbardziej wartościowym, a na pewno wnoszącym najwięcej informacji, jest katalog z drugiej (po reaktywacji) edycji, czyli z 1973 roku.

Ileż tu cudownych informacji. O organizatorach, historii, do tego zdjęcia.

Katalog to również wiele reklam, które są doskonałym dokumentem o bardzo różnych zakładach, zrzeszeniach itp. Są adresy, menu, spisy towarów i nie tylko. Wszystko w towarzystwie rysunków Zbigniewa Jujki.
Zobaczcie jakie są perełki, nawet konkretne dania! Mnie zainteresował napój Boruta.

A ta Krewetka, to wiecie, ta gdzie potem było kino.

Do tego na przykład wykaz lotów z Gdańska, to są dopiero dokumenty epoki!
Są również cudowne hasła reklamowe: „Mydła toaletowe? Oczywiście!”.

I zwrócę uwagę na jeszcze jeden skarb. Chodzi o Pepsi-Colę, która od lat 70. była produkowana w Gdańsku. W katalogu znalazła się reklama oraz fota Starów ze skrzynkami.

Mało tego, jest też wspaniały wykaz poszczególnych oddziałów Gdańskich Zakładów Piwowarskich. Widać, że Pepsi i Tonic Water rozlewano w Gdańsku-Wrzeszczu. A na deser słodkości z Bałtytku.

Skarbów związanych z jarmarkiem mam więcej, o nich wkrótce. A Wy, bywaliście na nim przed laty?

Otagowane , ,

Na tkaniny pożółkłe

Trochę już skarbów piorących sprzed lat mam. Chociażby taki proszek Ixi. Klasyk, który można było kupić w kioskach RUCH-u. Swoją drogą wiecie, dlaczego w pewnym okresie zalecano sprzedawcom w kioskach, by nie sprzedawać go młodym ludziom? Bo okazało się, że niektórzy mądrzy podgrzewają go na patelni i się narkotyzują.

Do rzeczy jednak. Wpadło mi ostatnio kilka ciekawostek związanych z praniem. Oto one. Zacznę od interesującego produktu, jeśli chodzi o jego wytwórcę. Oto wybielacz do tkanin o mało wyrafinowanej nazwie Biel. Pochodzi z lat 80. i jak zapewnia producent „tkaniny pożółkłe odzyskują śnieżna biel”. A ten producent to… Fundacja Ochrony Zabytków.

W przypadku kolejnego produktu producent jest mniej zaskakujący. To Spółdzielnia Rzemieślnicza „Zjednoczenie” Zduńska Wola. Cudo nazywa się farbka do płukania z wybielaczem optycznym. Mnie najbardziej zaciekawiła ładna grafika na opakowaniu z praniem wiszącym na sznurku i przypiętym klamerkami.

Skąd jednak ludzie mieli wiedzieć jak i jakie środki piorące stosować? Ano z takiej broszury.

Wydało ją Zjednoczenie Przemysłu Chemii Gospodarczej. Tak w latach 1964-1970 nazywało się zjednoczenie, potem znane jako Pollena. Zaskakujące jest to, że broszurę wydano w nakładzie miliona egzemplarzy! Jeszcze bardzo szokujący może wydawać się jednak mały komunikat: „Uprzejmie zawiadamiamy klientów, że proszek do prania SAM 65 w najbliższym czasie nie będzie produkowany”.

Broszura ma bardzo ładne grafiki na niebieskim tle i wiele przydatnych informacji. Na przykład o podziale proszków na niskoprocentowe (np Mirax), o zawartości 30% substancji, powyżej 405 substancji aktywnych (Pralux, Bieluks), uniwersalne (Ixi, Sam 65). Do tego informacje jak należy prać i o właściwościach włókien.

Jest też bardzo przydatna tabela racjonalnego stosowania nowoczesnych proszków piorących.

Co przypomniało mi, że muszę wyprać galoty…

Otagowane , , ,

Byłem, widziałem, polecam

Zapowiadałem tutaj wernisaż wystawy „Wideoświat. Powrót do kaset VHS” w łódzkim Muzeum Kinematografii. Byłem, widziałem i oto dla was mini relacja i zaproszenie.

Wystawa jest czynna do 1 września tego roku, wszelkie informacje znajdziecie tutaj: https://muzeumkinematografii.pl/wideoswiat-powrot-do-kaset-vhs/

Ja jestem dumny i zaszczycony, bo dołożyłem się do tej wystawy tekstowo i wspominkowo. Dzięki temu logo BufetPRL (po raz pierwszy w historii) widnieje wśród partnerów tej ekspozycji. Ta jest niezwykle ciekawa.

Przeprowadza widzów przez fenomen kultury wideo na wielu poziomach, działa na wszystkie zmysły. Już na wejściu czarują cudowne plakaty przebojów wideo sprzed lat.

Dalej rekonstrukcję pokoju z przełomu lat 80/90 z kasetami na meblościance, telewizorami i magnetowidami. Na nich można zobaczyć cudowne prywatne archiwa ze ślubów, komunii i innych rodzinnych wydarzeń sprzed lat. Jest też odwzorowanie fragmentu wypożyczalni z całą masą cudownych kaset.

Tu chociażby takie perełki twórców okładek.

Na wystawie jest też wiele przykładów kaset nie tylko z filmami.

Do tego czasopisma sprzed lat poświęcone wideo, oryginalne karty z wypożyczalni, kamery, magnetowidy. W tym pierwsze polskie.

Jest też klasyczny obraz sprzed lat, czyli bagażnik wypełniony kasetami. Tak kiedyś sprzedawano kasety na ulicy.

Do tego stanowiska z telewizorami i odsłuchem. W nich wspomnienia m.in. Olgi Drendy czy moje, ale też cudowne porównania różnych tłumaczeń na przykładach jednej sceny, wspomnienie lektorów.

Wystawie i poprzedzającym ją warsztatom towarzyszy specjalne wydawnictwo z bardzo ciekawymi tekstami i obrazami.

Wpadajcie do Muzeum Kinematografii (poza wystawą o wideo jest też cudownym miejscem z historią, niesamowitymi wnętrzami i eksponatami) i zdajcie relację jak było!

A na deser jeden z moich tekstów do wystawy.

„Prawdziwa rewolucja” – stwierdził Andrzej Kurek, pokazując widzom płaski przedmiot z taśmą. Po czym wsunął go w tajemnicze urządzenie. Wcisnął „play” i zadziała się magia. W ten sposób współprowadzący telewizyjny program popularnonaukowy „Sonda” zaprezentował polskim widzom kasetę video w formacie VHS oraz magnetowid. Wielu Polaków widziało takie cudo po raz pierwszy. Był grudzień 1983 roku.
Świat poznał system VHS siedem lat wcześniej, kiedy japońska firma Victor Company of Japan (znana szerzej jako JVC) wyprodukowała pierwszy magnetowid: Victor HR-3300.
W tej samej „Sondzie” prowadzący pokazali kasety w formatach magnetycznego zapisu obrazu i dźwięku, które przegrały „wojnę” z formatem VHS: Betamax oraz Video 2000. Betamax co prawda zapewniał lepszą jakość zapisu, ale krótszy czas. Poza tym jego twórcy z Sony chcieli licencjonować produkcję formatu innym klientom. Lepszy jakościowo był również opracowany pod koniec lat 70. przez markę Philips (wraz z niemieckim Grundigiem) Video 2000. VHS zdominował rynek, bo był dostępny bez opłat licencyjnych. Do tego był tańszy i zapewniał dłuższy czas zapisu. Z jakością wygrała łatwość kopiowania i dystrybucji.
Do sukcesu VHS przyczyniły się również wypożyczalnie, dla których generował mniejsze koszty funkcjonowania. Z kolei te cieszyły się popularnością, bo mało kogo było stać na zakup oryginalnych kaset. Jednak największym wyzwaniem był zakup magnetowidu. W 1982 roku chętny na magnetowid w Polsce (otrzymujący średnie wynagrodzenie ponad 11 tys. zł miesięcznie) na sprzęt musiał zbierać pięć lat. Głównie z tego powodu, według różnych danych, magnetowid miało wtedy nad Wisłą zaledwie kilkanaście tysięcy domostw. W dostępności sprzętu, wtedy przede wszystkim sprowadzanego przez samych nabywców zza granicy albo kupowanych w Peweksach czy Baltonach miała pomóc rodzima produkcja.
W 1982 roku warszawskie Zakłady Radiowe im. Kasprzaka wypuściły na rynek detaliczny magnetowid MTV-50. Wcześniej, na licencji Philipsa produkowano modele MTV-10 i MTV-20, ale ty były przeznaczone na potrzeby instytucji państwowych. Polskie produkty przegrywały jednak z zachodnimi i azjatyckimi jakością. W połowie dekady ZRK wprowadziły na rynek nowy model MTV-100, ale nie nadążały z produkcją, a poza słabszą jakością produkt zniewalał wagą aż 12 kg. W sklepach pojawił się także magnetowid Kasprzak-Goldstar GHV1223K, jednak nie była to do końca rodzima produkcja, bo korzystano z koreańskich zestawów do ich montażu. W latach 90., tuż przed upadkiem zakłady Kasprzaka produkowały kolejne modele, ale nie zmieniły one sytuacji firmy. W latach 90. już w wolnorynkowej rzeczywistości jeszcze można było kupić magnetowidy z dzierżoniowskiej Diory oraz firmy Polkolor z Piaseczna. Zakup samego magnetowidu nie rozwiązywał jednak problemu wyświetlania przebojów na kasetach VHS.
Filmy na kasetach VHS, które były sprowadzane do Polski, w większości były nagrane w standardzie PAL, z którym nie współpracowały polskie telewizory operujące w systemie SECAM. Ten pochodzący z Francji system miał inną, mniejszą rozdzielność. Trzeba było więc pozbyć się starego Rubina i zaopatrzyć w nowoczesny telewizor. Dodatkowym wyzwaniem była podawana przez producentów długość filmu. Odpowiadała ona amerykańskiemu formatowi NTSC, który w systemie PAL zaoszczędzał ponad 10 min. nagrania więcej na kasecie.

Z tymi wszystkimi problemami finansowymi i formatowymi musiał zmierzyć się polski odbiorca wideo, a dopiero wtedy mógł zanurzyć się w akcyjniaku z Chuckiem Norrisem, karateckim z Bruce’em Lee albo innym hicie na kasecie VHS. Uwolniło go to od „niewolnictwa” ramówek telewizyjnych i repertuarów kin. Teraz mógł oglądać co chce, kiedy chce i tyle razy ile ma ochotę.

Otagowane , , , ,

4876 filmów

Dzisiaj dla mnie wielka chwila. W łódzkim Muzeum Kinematografii wernisaż wystawy „Wideoświat. Powrót do kaset VHS”, o kulturze video. Miałem przyjemność współpracować przy ekspozycji i serdecznie Was na nią zapraszam. Czynna od 20 kwietnia do 1 września 2024. Więcej info tutaj: https://muzeumkinematografii.pl/wideoswiat-powrot-do-kaset-vhs/

Piszę o tym również dlatego, że do kolekcji trafił wyjątkowy gadżet od pasjonatki gazet, książek i wszystkiego co drukowane przed laty, która na Instagramie prowadzi profil „biblioteczka_z_prlu”. Mam już co prawda sporo prasy i wydarnistw wideo sprzed lat…

…Jednak brakowało mi pozostałych części wyjątkowego przewodnika video. Na zdjęciu widać, że mam wydanie z Harrisonem Fordem. Teraz mam kolejną część, finalnie to trzeci poradnik „The best of Video” zawierający opisy 4876 filmów do roku 1992.

Wydany w 1991 roku zawiera opisy filmów, z aktorami, reżyserami, danymi technicznymi, no i ocenami. A skala jest cudowna. Widać ją tutaj.

Widać tu też opisy, a te zdarzają się cudowne. Na przykład w opisie do „9 i pół tygodnia” autor postanowił podkreślić obecność scen erotycznych.

Z kolei w przypadku wielkiego przeboju wypożyczalni, nie szczędzi gorzkich słów („nieco gorzej z logiką”). Ciekawostka: tu film jest wpisany jako „Nico”, autor opisu podaje, że film był znany jako „Ponad prawem”. Ja go znam z kolei jako „Nico: Ponad prawem”.

Poniżej opis też przebojowej serii „Rambo”. Ja na przykład nie wiedziałem, że powstała animacja „Rambo”. Może dlatego, że jak pisze autor opisu: „całkowita rysunkowa bzdura„. Bardzo chciałbym to obejrzeć.

Równie ciekawe wydają mi się w tym wydawnictwie reklamy. Dużo perełek, które pokazują też jakie kino było popularne.

Tymczasem lecę do Łodzi na wernisaż. Zdam relację…

Otagowane , , , , , ,

Kino nieme vs VHSy

Chciałem zaprosić was na dwa wyjątkowe wydarzenia. Najbliższe już jutro, dla Warszawy. W cudownej Klubokawiarni Międzypokoleniowa na Muranowie zaprezentuję najnowszy odcinek autorskiej „Historii warszawskiej popkultury”. Wstęp wolny, zapraszam na godz. 18. W nim o kinie przedwojennym, nie tylko w Warszawie. Filmograf, pracownik FINA i wspaniały miłośnik kina przedwojennego i opowiadacz Michał Pieńkowski zdradził mi kilka bardzo ciekawych faktów sprzed lat, m.in. o przedwojennej cenzurze, zapomnianych gwiazdach, castingach i miejscach, w których zbierały się ówczesne gwiazdy.
Poza projekcją samej audycji, będzie też piękny dodatek specjalny.

Natomiast już w najbliższy piątek, czyli 19 kwietnia zapraszam do Muzeum Kinematografii w Łodzi. O godz. 17 odbędzie się wernisaż takiej wspominkowej wystawy:

Przygotowało ją całe grono specjalistów i pasjonatów kultury VHS i z dumą mogę oświadczyć, że jako Bufet PRL znalazłem się w tym gronie i logo widnieje w materiałach wystawowych, co Bufetowi przydarzyło się po raz pierwszy.

Wystawa będzie regularnie czynna od 20 kwietnia, więc jak nie dacie rady na wernisaż, to wpadajcie później. Cudowna ekspozycja, która przenosi nas do lat 90. Zapraszam! Więcej informacji tutaj: https://muzeumkinematografii.pl/wideoswiat-powrot-do-kaset-vhs/

Otagowane , ,

Wzory i logotypy

Czas na drugą odsłonę prezentacji niesamowitej kolekcji po mojej cioci-babci Lucylli, czyli zestawu serwetek sprzed lat. Oto miks polskich i zagranicznych. Na początek pamiątki po podróżach samolotami oraz pociągami.

Dalej piękne rybki i serwetki Zjednoczenia Gospodarki Rybnej, które od lat 60. jednoczyło przedsiębiorstwa i instytucje zajmujące się handlem rybami, połowem, sprzedażą, a nawet popularyzowaniem spożycia ryb.

W zestawie jest też kilka zagranicznych perełek, na przykład z różnych kawiarni.

Jest też kilka przykładów serwetek z po prostu pięknymi wzorami.

Otagowane ,

O mojej cioci-babci z Gdańska, czyli cudownej Lucylli, wspominałem tu kilka razy. Mam po niej chociażby wspaniałe teczki ze skarbami z jej zagranicznych podróży w okresie PRL. Pisałem o nich tutaj: https://bufetprl.com/2023/07/01/kup-dewizy-i-wio/

Mam też inne cudo. Zestaw serwetek sprzed lat.

Wiem, wiem, że to wydaje się absurdalne, ale ciocia przez lata odkładała wyjątkowe okazy. I to jest cudowne, bo teraz to bezcenne skarby. Oto pierwsza tura.
Na początek lotnicze. Ciocia zbierała wszystko z samolotów, zestawy sztućców, same bilety, jakieś opakowania, no i serwetki właśnie. Mam po niej serwetki z samolotu jugosłowiańskich linii lotniczych (JAT) oraz z LOT-u.

W trakcie podróży zbierała też serwetki z różnych kawiarni, restauracji. Na przykład z wiedeńskiej restauracji, z polskiego Bliklego.

Jest też sporo przykładów serwetek niepodpisanych, ale za to z pięknymi wzorami.

I na koniec taki piękny wzór.

Do serwetek jeszcze wrócę, jeszcze mam ich trochę.

Otagowane , , , ,

Tak ogromne…

Najpiękniejsza kartka świata może to nie jest, ale życzenia…. tu myślę jesteśmy blisko ideału.

Wszystkiego dobrego kochani, dużo tego, co dla Was najlepsze i to wśród bliskich. A z okazji takiej pięknej kartki i słońca mam prezent. Jeżeli macie ochotę na moją najnowszą książkę „Zakupy w PRL. W kolejce po wszystko”, to napiszcie komentarz albo maila. Przekażę ją chętnej osobie oczywiście za darmo, z podpisem (jeśli sobie zażyczy), a i dołożę jakiś oryginalny gadżet sprzed lat związany z tematem.
Najlepszego!